Czy to jeszcze rap? Toksyczny związek hip-hopu z popem


Quebonafide, Taco Hemingway, Mata, Tymek, Guzior i wielu, wielu więcej - każdy topowy polski raper w pewnym momencie kariery zetknął się z krytyką ze strony hip-hopowego podziemia: zarzutem, że wypacza znaczenie i sens prawdziwego hip-hopu. Konflikt rapowych purystów z dzisiejszym mainstreamem wydaje się nie mieć końca i pozostaje zadać kluczowe pytanie- czy ta walka z modą ma faktyczny sens?

W Polsce związek miłosny rapu z jakimikolwiek innymi gatunkami muzycznymi,  a przede wszystkim popem, był bardzo sceptycznie odbierany przez rdzenne środowisko hip-hopowe. W momencie, gdy w Stanach wykształcił się gatunek zwany "pop-rap", w Polsce do tego typu hybryd przylgnęła łatka "hip-hopolo".

Za rozpoczęcie przemian na rodzimej scenie uznaje się sławetny utwór grupy Jeden Osiem L "Jak zapomnieć", który z jednej strony podbił Internet i rozpowszechnił świadomość o rapie w znacznej części społeczeństwa, z drugiej zaś - został zrównany z ziemią przez środowisko rapowe, które uznało kawałek za populistyczny, nie mający nic wspólnego z rapem.
 
Od tego momentu minęło prawie 18 lat, a scena przepełniona jest kolaboracjami popowo-rapowymi, sami raperzy nieraz próbują swoich sił w sekcjach śpiewanych. Mimo to, o zmianę w mentalności trudno: słuchając nowych albumów odbiegających od stereotypowego wizerunku rapu, nadal mamy z tyłu głowy obawy: "płyta całkiem niezła, ale i tak zostanie zlinczowana przez rapowych purystów".

Taka smutna myśl naszła mnie w trakcie przesłuchiwania debiutanckiego krążka CatchUpa o tytule "Perypetie". I wiecie co? To bardzo krzywdzące zjawisko.



Bo tak naprawdę, "Perypetie" CatchUpa to znakomity kawał muzyki, nie tylko pod względem wokalnym. Utwory takie jak "Wogle" pokazują, że Grzesiek potrafi też znakomicie nawijać. Dodatkowo, jego wokal świetnie uzupełniają raperzy udzielający się gościnnie na krążku: Gedz, Taco Hemingway (jako Pan Śmierć), Young Igi, Kaz Bałagane czy Schafter.

I okej, przykład gracza 2020 label może nie jest zbyt głośny, bo sam raper jeszcze ogromnych zasięgów nie ma, ale na szczycie sytuacja wcale nie prezentuje się lepiej. Tymek od lat krytykowany jest za robienie "hip-hopolo", a w momencie gdy zagłębimy się w jego twórczość, okaże się, że to jeden z największych muzycznych talentów na naszej scenie rapowej.

Zwolennicy czystej nawijki i muzyki rodem z blokowiska powinni zrozumieć, że strona, w którą poszedł rap, jest dla samego gatunku bardzo korzystna. Hip-hop wyszedł z podziemia i trafił do szerokiego grona odbiorców, całkowicie dominując rynek muzyczny. I okej, nawet jeśli nie jest to czysty trueschool, to w tle popowego śpiewu  słuchacze na co dzień niezaznajomieni z rapem mogą usłyszeć, co sami raperzy mają do zaoferowania swoim gatunkiem.  Przykładowo: niedzielny słuchacz natrafi na piosenki Taco z Dawidem Podsiadło, prawdopodobnie dzięki chwytliwemu refrenowi bądź wyraźnej linii melodycznej. Przy okazji jednak zetknie się z twórczością samego Taco: usłyszy jego przekminione teksty i ciekawe gry słowne. Dzięki temu zainteresuje się samą twórczością rapera i kto wie - może wsiąknie w temat na dobre.

Ten temat jest mi bliski, bo sam tak naprawdę właśnie w ten sposób poznałem rap: słuchając bujających nutek, które wcale nie wyróżniały się wybitną techniką- po prostu wchodziły do głowy. Zainteresowanie samym rapowym "mięsem" przyszło z czasem. I myślę że nie tylko ja przeszedłem podobną drogę.



Bo nie zapominajmy, że w dzisiejszych czasach definicje gatunków muzycznych bardzo się rozmyły; trudno jest określić, gdzie jest granica między chociażby rapem a popem. Twórcy stają się coraz bardziej kreatywni, tworząc hybrydy, o których byśmy jeszcze niedawno nie pomyśleli. Znamienny jest przykład Chivasa, który łączy rap z mocnymi, heavymetalowymi brzmieniami.

I tak naprawdę, fani rapu powinni zacząć  doceniać fakt, iż w tych czasach to właśnie hip-hop wchłonął inne gatunki muzyczne, a nie na odwrót. Rapowe labele rządzą i dzielą na rynku muzycznym, a do topowych artystów zaliczają się osoby mocno kojarzone z rapową nawijką (bo chyba nikt nie podważa pozycji chociażby Quebo na polskiej scenie hip-hopowej). Rap w przeciągu kilkudziesięciu ostatnich lat wyszedł z blokowisk i dotarł do większego grona odbiorców, niż jedynie do grupy zatwardziałych rapowych purystów. To nie rewolucja w gatunku, a jego ewolucja w stronę bardziej przystępnej formy spowodowała, że możemy się cieszyć wszystkim co związane  z rapem na jak najwyższym poziomie. Zamiast narzekać, pozostaje nam docenić fakt, że dożyliśmy czasów, gdzie rap puszczany jest nie w piwnicach, a w radiach.
Michał Kubala

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Jak Oki przebranżowił się na mainstream. Recenzja "PRODUKT47".

Pezet powraca z singlem. O kazusie nieprzemijającej gwiazdy poskiego rapu.

Nostalgiczny spacer ulicami Warszawy, akt I. "Trójkąt warszawski" po 8 latach.